Wednesday, March 31, 2010
Wednesday, March 17, 2010
Kone...
Uzasna piesen... utekanie pred smrtou...
Wysocki Władimir
Konie narowiste
Wzdłuż urwiska, nad przepaścią, po samiutkim brzegu
konie swe nahajką smagam, popędzam!
Jakoś braknie mi powietrza: piję wiatr, połykam mgłę...
Czuję z w zgubnym uniesieniu, że już ginę, że już ginę!
Troszkę wolniej konie moje, troszkę wolniej!
Nie słuchajcie twardego bata.
Lecz dostały mi się konie narowiste zbyt...
I nie zdążę już żyć, i nie skończę już pieśni.
Ja swe konie napoję,
Zwrotkę śpiewać dokończę, -
jeszcze chwilkę na samym brzegu postoję...
Zginę, zamieć mnie jak pyłek zdmuchnie z dłoni,
i saniami galopem powloką mnie,
przejdźcie proszę w chód niespieszny, moje konie,
chociaż trochę mi przedłużcie tę ostatnią drogę!
Troszkę wolniej, konie moje, troszkę wolniej!
Nie władają wami bicz i bat
Lecz dostały mi się konie narowiste zbyt...
I nie zdążę już żyć, i nie skończę już pieśni.
Konie swoje napoję,
zwrotkę śpiewać dokończę, -
jeszcze chwilkę na samym brzegu postoję!
Zdążyliśmy: do Boga w gości nie ma spóźnień,
Lecz czemuż aniołowie śpiewają takimi złymi głosami!
A może to ja krzyczę koniom, żeby nie niosły tak szybko sań!
Troszkę wolniej, konie moje, troszkę wolniej!
Błagam, nie cwałujcie tak!
Lecz dostały mi się konie narowiste zbyt...
Skoro nie zdążę już dożyć, to może skończę choć pieśń.
Konie swoje napoję,
zwrotkę śpiewać dokończę, -
jeszcze chwilkę na samym brzegu postoję.
Podél srázu podél propasti
moji koně, koně vraní
tuhým bičem jako šílený
vás šlehám popoháním
Nějak vzduch mi v plicích schází
lokám mlhu s nocí temnou
opojení z vichřice mi
šeptá: Konec, konec se mnou!
Trochu zvolněte mi, koně
trochu zvolněte mi
vždyť ne bič to já velet mám
Jenže divoké mám koně
koně k nezkrocení
Sotva už dožiju, sotva už dozpívám.
Tak ještě je napojím
ještě pár slov připojím
ještě alespoň na chvíli na kraji postojím…
Bude po mně, jako pírko
uragán mě z dlaně smete.
Ranním sněhem povezou mě
smutní koně s černou hřívou.
No tak zastavte se, koně,
nebo aspoň přibrzděte,
aspoň prodlužte mi cestu
do příbytku posledního.
Trochu zvolněte mi koně,
trochu zvolněte mi!
Ne ten bič, to já velím vám.
Jenže divoké mám koně,
koně k nezkrocení.
Sotva už dožiju, sotva už dozpívám.
Tak ještě je napojím,
ještě pár slov připojím,
ještě aspoň chvíli na kraji postojím…
Stihneme to, k Bohu pozdě
na návštěvu nechodí se.
Tak proč zpívají mi kúry
andělské tak zlobnou píseň?
Nebo to mé vlastné saně
rolničkou mi odzvonily?
Nebo to já prosím koně,
aby tolik nepádily?
Trochu zvolněte mi koně,
trochu zvolněte mi!
Jen ne tryskem, já vás zaklínám!
Jenže divoké mám koně,
koně k nezkrocení.
Sotva už dožiju, sotva už dozpívám.
Tak ještě je napojím
ještě pár slov připojím
ještě alespoň na chvíli na kraji postojím…
Wysocki Władimir
Konie narowiste
Wzdłuż urwiska, nad przepaścią, po samiutkim brzegu
konie swe nahajką smagam, popędzam!
Jakoś braknie mi powietrza: piję wiatr, połykam mgłę...
Czuję z w zgubnym uniesieniu, że już ginę, że już ginę!
Troszkę wolniej konie moje, troszkę wolniej!
Nie słuchajcie twardego bata.
Lecz dostały mi się konie narowiste zbyt...
I nie zdążę już żyć, i nie skończę już pieśni.
Ja swe konie napoję,
Zwrotkę śpiewać dokończę, -
jeszcze chwilkę na samym brzegu postoję...
Zginę, zamieć mnie jak pyłek zdmuchnie z dłoni,
i saniami galopem powloką mnie,
przejdźcie proszę w chód niespieszny, moje konie,
chociaż trochę mi przedłużcie tę ostatnią drogę!
Troszkę wolniej, konie moje, troszkę wolniej!
Nie władają wami bicz i bat
Lecz dostały mi się konie narowiste zbyt...
I nie zdążę już żyć, i nie skończę już pieśni.
Konie swoje napoję,
zwrotkę śpiewać dokończę, -
jeszcze chwilkę na samym brzegu postoję!
Zdążyliśmy: do Boga w gości nie ma spóźnień,
Lecz czemuż aniołowie śpiewają takimi złymi głosami!
A może to ja krzyczę koniom, żeby nie niosły tak szybko sań!
Troszkę wolniej, konie moje, troszkę wolniej!
Błagam, nie cwałujcie tak!
Lecz dostały mi się konie narowiste zbyt...
Skoro nie zdążę już dożyć, to może skończę choć pieśń.
Konie swoje napoję,
zwrotkę śpiewać dokończę, -
jeszcze chwilkę na samym brzegu postoję.
Podél srázu podél propasti
moji koně, koně vraní
tuhým bičem jako šílený
vás šlehám popoháním
Nějak vzduch mi v plicích schází
lokám mlhu s nocí temnou
opojení z vichřice mi
šeptá: Konec, konec se mnou!
Trochu zvolněte mi, koně
trochu zvolněte mi
vždyť ne bič to já velet mám
Jenže divoké mám koně
koně k nezkrocení
Sotva už dožiju, sotva už dozpívám.
Tak ještě je napojím
ještě pár slov připojím
ještě alespoň na chvíli na kraji postojím…
Bude po mně, jako pírko
uragán mě z dlaně smete.
Ranním sněhem povezou mě
smutní koně s černou hřívou.
No tak zastavte se, koně,
nebo aspoň přibrzděte,
aspoň prodlužte mi cestu
do příbytku posledního.
Trochu zvolněte mi koně,
trochu zvolněte mi!
Ne ten bič, to já velím vám.
Jenže divoké mám koně,
koně k nezkrocení.
Sotva už dožiju, sotva už dozpívám.
Tak ještě je napojím,
ještě pár slov připojím,
ještě aspoň chvíli na kraji postojím…
Stihneme to, k Bohu pozdě
na návštěvu nechodí se.
Tak proč zpívají mi kúry
andělské tak zlobnou píseň?
Nebo to mé vlastné saně
rolničkou mi odzvonily?
Nebo to já prosím koně,
aby tolik nepádily?
Trochu zvolněte mi koně,
trochu zvolněte mi!
Jen ne tryskem, já vás zaklínám!
Jenže divoké mám koně,
koně k nezkrocení.
Sotva už dožiju, sotva už dozpívám.
Tak ještě je napojím
ještě pár slov připojím
ještě alespoň na chvíli na kraji postojím…
Tuesday, March 2, 2010
Dobre meno
Mam v skole spoluziaka. Je moslim a vola sa Mojzis. Tomu sa hovori zblizenie nabozenstiev :)
Subscribe to:
Posts (Atom)