Mój ostatni wieczór w Polsce jak w domu... hmmm... posprzątałam mieszkanie, walizka stoi w kącie, łąduje się bateria do komórki i aparatu... Cisza... Ten wieczór inaczej sobie wyobrażałam. Nikogo do siebie nie zapraszałam, bo nie chciałam się narzucać, na siłę pokazywać, że odchodzę. Myślałam, że wrócę z próby, spakuję ostatnie rzeczy, zrobię sobie herbatę i będę się czuła samotna i w końcu zacznę się cieszyć, że jutro już samotna nie będę. "Moi" chórzyści się ale zaprosili na good bye party do mnie do domu sami. Przynieśli jedzenie, picie, a przedewszystkim siebie. Dotarli nawet osoby, ktorych nie było na próbie, ale przynajmniej na chwilę chcieli przyjść, powiedzieć dowidzenia i dziękuję. Dziś dzwonek na drzwiach nie ucichał a pokój był komletnie pełny. Siedzieliśmy na ziemi, jedli, pili, śmiali się i robili zdjęcia (dam na blog w następnzch dniach)
a było super. Wiecie, nigdy sobie nie wyobrażałam, że tyle ludzi się będzie chciało ze mną spotkać. Że nie pójdą na randkę, że zostawią uczenie na maturę albo sesję, że pokonają odległość i obowiązki... Nie wiedziałam, że dla tylu osób jestem ważna na tyle, żeby dziś przyszli, napisali, albo zadzwonili i zażyczyli mi wszystko dobre... Dziś mi wszyscy ci ludzie pokazali, że nie zmarnowałam swój czas tutaj. Że razem stworzyliśmy coś niesamowitego, coś, co w nas zostanie.
Dziękuję, że dziś przysliście, zadzwonili, napisali, mysleli o mnie. Że wiecie, że jest to dla mnie bardzo trudna chwila a nie zostawiliście mnie w niej samotną. Dziękuję, że pokazaliście mi, jaką wspaniałą rodzinę a cudownych przyjaciół mam.
Czułam się w Polsce świetnie. Będę tęsknić. Ale wiecie, jak to jest. Nawet w Biblii jest napisane: Jest czas zbierać kamienie i czas rozrzucać kamienie... jest czas śpiewać i czas płakać, jest czas dawać w mordę i czas dostawać w mordę (no dobra, to nie jest w Biblii, ale powinno być), jest czas przyjść i jest czas odchodzić... mogłabym tu zostać dłużej, stulić się w relatywnej pewności i stabilności...ale jest czas iść...
... a nie jest to proste...
przepraszam za błędy
4 comments:
pozdrawiam i życzę powodzenia :)
Powiem szczerze, że się wzruszyłam... Tak miło i ciepło o nas piszesz... Ale przecież nie mogliśmy zostawić Cię samej wczoraj:) Żebyś nie czuła się samotna, żebyś wiedziała, że o Tobie pamiętamy, myślimy... Wiedzieliśmy, że nasza obecność będzie dla Ciebie najwspanialszym prezentem, Zresztą, nie chcę się wypowiadać w nie swoim imieniu, ale wydaje mi się, że dla nas wszystkich to było bardzo ważne (dla mnie napewno, chociaż wcale nie znam Cię aż tak bardzo długo). Ja też dziękuję Ci za wszystko - za wspólne próby, za miłe słowa i za uśmiech:) Oczywiście życzę powodzenia. I mam nadzieję do zobaczenia wkrótce:)
a to co toto? to mame citat po polsky? to jak?
To vieš, Luky, Poliaci po slovensky nevedia...:-) Ty sa môžeš pridať tak, že preložíš svoje prianie do poľštiny. Asi takto: trzymaj sie...;-))
Post a Comment